u góry strony
MID_Logo.png

MELANOM INFO DEUTSCHLAND - MID e.V.

Organizacja pacjentów dotkniętych rakiem skóry
i ich krewnych

Czarno na białym. Rak skóry i wszystko inne



Część 15


Moja bardzo osobista recenzja naszego spotkania w Essen


Minęły więc kolejne dwa tygodnie od naszego wielkiego spotkania grupy MID...


Tak wiele myśli i słów kłębiło się w mojej głowie przez ostatnie dwa tygodnie.

I nie tylko.

Mieszają się z uczuciami i rodzajem ciepłej zupy w żołądku.

Byłem bardzo podekscytowany przed spotkaniem!

Czułam się jak na randce w ciemno, ale nie z jedną osobą, a z prawie 100!

Spotkałem już wspaniałych ludzi na odwyku, podczas czytania i na przykład podczas naszej kampanii w Berlinie.

To dało mi trochę przewagi pod względem bezpieczeństwa.

Ale wiedziałem też, że spotkam kobiety, z którymi pracuję w zespole administratorów od dwóch lat, z którymi jestem w kontakcie dzięki Messenger zaczynać dzień rano i kończyć go wieczorem.

Z którym inwestuję dużo czasu w samopomoc dla innych w wysokiej jakości każdego dnia. Z którymi - choć brzmi to żałośnie - walczę o tę samą sprawę.

Wyobraź sobie, że spotykasz się po raz pierwszy po tak długim czasie i myślisz: "Co to za siwy koń???".

Albo myślą: "Jakim dziwnym ślimakiem jest Katrin?".

Byłem naprawdę "przerażony do dupy", jak to mówią w Pott.

Co mogę ci powiedzieć?

Stało się to, na co tak bardzo liczyłem.

Przytuliliśmy się, od razu polubiliśmy się "w prawdziwym życiu", śmialiśmy się z tego samego gówna i usiedliśmy razem na grubych poduszkach w hotelowym salonie.

To było jak powrót do domu.

Nic nie było dziwne ani nie wydawało się sztuczne.

I tak właśnie czułem się z wieloma osobami w ten weekend.

Raz po raz dochodziło do rozmów i spotkań, podczas których słyszałem od wielu osób, jak ważna jest nasza praca i jak bardzo odczuwana jest wdzięczność i uznanie.

Wzruszyło mnie to do łez tu i ówdzie, najpóźniej gdy Uli wręczył mi własnoręcznie wykonane pióro, okraszone wieloma ciepłymi słowami.


Wszystko było tam w ten weekend.

Śmiałem się i płakałem.

Słuchałem i rozmawiałem.

Dzielenie się starym i doświadczanie nowego.


Zawsze jestem pod wrażeniem ludzi w naszej grupie.

Wszyscy jesteśmy zupełnie różni, ze wszystkich zakątków kraju i społeczeństwa.

Jesteśmy starzy i młodzi, prawdopodobnie biedni i bogaci.

Łączy nas jedna rzecz.

Przeciwstawiamy się rakowi, dzielimy się naszymi historiami i stajemy się w środku.

Zrozumieją to tylko ci, którzy tego doświadczyli.

Tego, co może zrobić samopomoc, nie może zrobić żaden doradca, żadna porada specjalistów i - jestem tego pewien - żaden psycholog.

Jedziemy na tym samym wózku.

I wiosłujemy za wszystko, co warte. Nie znając się wcześniej, podróżujemy razem. Bezcenne.


A teraz przechodzę do drugiej części mojej bardzo osobistej historii spotkań grupowych.

"Wejdź do bańki, wejdź do łodzi!".


Równie ważne było dla mnie to, że mój mąż mógł mi towarzyszyć w Essen.

Myślę, że czasami trudno jest znieść to naszym bliskim.

Są przy nas każdego dnia, troszcząc się o nas, trzymając nas i niosąc, gdy jest to konieczne.

Drżą razem z nami przed naszymi odkryciami i walczą z własnymi potworami pod łóżkiem.

Mój mąż robi to wszystko od "pierwszego dnia" naszego nowego życia, życia z rakiem.

Dzięki mojej rehabilitacji i zaangażowaniu zbudowałem drugą sieć, która mnie wspiera.

Mam ludzi, którzy mnie słuchają, rozumieją mnie i wiosłują ze mną, gdy robi się burzliwie... jedziemy na tym samym wózku.

A on?

Myślę, że był bardzo szczęśliwy z mojego powodu i widział, ile siły daje mi ta łódź.

Jednocześnie zawsze stał trochę z boku na brzegu.

Wołałem go, mówiłem mu, ale wciąż nie było go w łodzi.

Wierzę i mam nadzieję, że ten weekend w Essen to zmienił.

Łódź była już gotowa, wszyscy ludzie wchodzili na pokład jeden po drugim, kołysało, wielkie powitanie, a potem wyruszyliśmy.

Grupa powiększyła się o bliskich z domu, którzy do nas dołączyli.

Nagle nie ma już jednego świata i drugiego, "bańki", w której znajduję wsparcie od innych cierpiących i mojej kotwicy w domu w prawdziwym życiu, która mnie niesie i nie może zostać zdmuchnięta przez żadną burzę.

Te światy połączyły się w Essen.

I to jest dla mnie najbardziej poruszające, kiedy patrzę wstecz.

Dziękuję Essen, dziękuję!



^



 
 
 

Komentarze


CZY CHCESZ OTRZYMYWAĆ NASZ NEWSLETTER?

Następnie zarejestruj się tutaj!

Dziękujemy za rejestrację!

Masz jakieś pytania lub chciałbyś się z nami skontaktować?
Z przyjemnością!

TUTAJ MOŻESZ ŁATWO
SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z NAMI:

Dziękuję bardzo!

MID na kanałach mediów społecznościowych:

© 2025 Dörte Kaiser Projektowanie graficzne i komunikacyjne - Space for design

dół strony